czwartek, 28 lipca 2016

Ostatnie drewniane łyżki...

.... zdekupażowane.

Mam nadzieję, że wszystkie zdekupażowane ostatnio tworki, które wykonałam na zamówienie, trafiły już do nowych domków, we właściwe ręce i cieszą oczka właścicieli.





W międzyczasie jak zwykle czytadełko.
Książka - jak dla mnie, jeden wielki słowotok.
Ale bardzo się uśmiałam, a na końcu popłakałam.
Chyba w życiu każdego człowieka jest taki moment, kiedy coś pęka....
Jak można na kimś się zawieść, kogoś źle ocenić.... i jak trudno błędy naprawić.
A czasem wystarczy porozmawiać.... wyjaśnić.... a przede wszystkim wysłuchać...

Justynko, bardzo dziękuję....



W 26-tą rocznicę ślubu zrobiliśmy sobie z mężem wyprawę na Turbacz. Ale....
Ja jednak kocham Bieszczady.....






Pozdrawiam serdecznie,
 Nie długo zapraszam na kolejny wpis

3 komentarze: